piątek, 5 września 2014

Back to school ... oj, nie tym razem! ;) Sposoby na naukę.

Niestety, a może i stety, nie mogę napisać typowego zwrotu back to school, ponieważ jako szczęśliwa przyszła studentka siedzę w domu i do 31 września przysłowiowo się obijam. No dobrze, obijać się nie będę, ale mam cały miesiąc wolnego od jakiejkolwiek nauki. Oczywiście, moje "widzimisię" nie pozwoliło mi na to, aby nie skorzystać z biedronkowych promocji tematycznych. Tym razem obudziłam się dość późno i musiałam zadowolić się resztkami nich, ale... zawsze lepsze to, niż nic! ;) To nie jest tematem postu! Kurczę, zawsze muszę pokazać coś, co kupiłam, taki już mój los :) . Dzisiaj nie będę jako tak pokazywać przyborów szkolnych, które wykorzystam w tym roku... akademickim (:D), ale przybliżę Wam moje sposoby na naukę, jak radzę sobie z tym, kiedy muszę wbić do głowy coś, co mam na pamięć, albo wzrokowo coś zapamiętać... dobra, bo ten wstęp jest za długi!



Ja należę do osób, które jak powiedzą sobie, że w tym roku będą robić notatki, to faktycznie będą się tego trzymać. Wiadomo, czasem każdy z nas ma dzień, że najchętniej nic by nie robił, ale trzeba mobilizować się do roboty. Mi w takim przypadku z pomocą przychodzą zeszyty, z których bezproblemowo mogę wyrwać kartki, lub traktować zeszyt jako całość, albo notatnik specjalnie przeznaczony do wyrywania. Jestem typem, który do szkoły bardzo niechętnie nosił podręczniki - a to torba za ciężka, a to plecy bolą.. wiecie jak to jest. Jeśli miałam robić notatki, to zawsze wyglądało to tak, że brałam ze sobą do szkoły tylko te wyrwane kartki i ewentualnie powtarzałam wszystko przed sprawdzianem :)





W ostatnim roku szkolnym byłam w klasie maturalnej liceum o profilu matematyczno - fizyczno - informatycznym. Nie, nie jestem umysłem ścisłym, o czym mogą świadczyć przedmioty, które zdawałam: rozszerzony polski, wos i język niemiecki. Aby pomóc sobie w ogarnięciu całej wiedzy z trzech lat z polskiego i wosu, posługiwałam się skoroszytami oraz różnymi kolorowymi karteczkami, które przyklejałam na danej stronie w książce, aby nie niszczyć jej rogów i aby łatwiej znaleźć interesujący mnie fragment.
Notatki z przedmiotów, z których je robiłam, były zawsze uporządkowane: każdy przedmiot w innym skoroszycie, dzięki czemu oszczędzałam czas, który przeznaczyłabym na szukanie ich. 
Jestem wzrokowcem, więc z pomocą przyszły zakreślacze, mazaki, cienkopisy. Jak mam coś podkreślone, inaczej napisane to łatwiej mi to zapamiętać. Często na sprawdzianach w głowie przetwarzałam sobie informacje w taki sposób, że "przed oczami" widziałam kartkę, z której się uczyłam i wiedziałam dokładnie w którym jej miejscu znajdowała się obecnie potrzebna wiedza i po prostu przelewałam ją z papieru na papier. Kolory dodatkowo rzucały się w oczy :)











Fajnym rozwiązaniem jest pukka pad. Ja mam swój na 5 przedmiotów, więc myślę, że na studiach będzie mi łatwiej wszystko ogarnąć. Jak wiadomo będzie dużo kserowania, ale ze swoich notatek nie zrezygnuję i będę je robić tak, jak robiłam, a to co na wykładach zapisywać w pukka padzie :)
Dwa zeszyty, które widać na powyższym zdjęciu kupiłam dzisiaj. Czyż nie są słodkie? Biedronka z roku na rok coraz bardziej zaskakuje mnie w pozytywnym tego sformułowania znaczeniu. Postanowiłam, że małe zeszyty wykorzystam do zapisywania zwrotów, przydatnej i ciężko wchodzącej do głowy gramatyki. Tak, mówię co do czego, a nikt nie wie co będę studiować! Wybieram się na studia polsko - niemieckie (nie mylić z germanistyką! Mój kierunek ma taki plus, że jest na nim 10 osób tylko i wyłącznie oraz poziom językowy - przynajmniej w teorii - ma być wyższy. Jak będzie, to się okaże. No i oczywiście całoroczny wyjazd... ehh, brzmi pięknie :) )










Nie, nie jestem typem osoby, która szaleje za zeszytami z oxfordu, chociaż ich ilość na mojej półce może przerażać. Nie ma pojęcia jak nawet w ciągu trzech lat zużyję je wszystkie. Skąd się wzięły? Poluję na promocje. W liceum bywało tak, że 3 zeszyty kupowałam za 1,50 razem więc uważam, że za zeszyt z tak wysoką gramaturą papieru to jest bardzo mało... 50 groszy? Żal nie brać! 
Stąd wziął się kolejny sposób na naukę: malutkie zeszyty, które są widoczne po prawej stronie na zdjęciu powyżej idealnie sprawdzają się jako notesy do słówek z języka obcego, którego się uczycie. Na mnie fiszki niezbyt działały.. Ja akurat ze słownictwem z niemieckiego nie miałam problemu. 3 razu przeczytałam kartkę słówek i po prostu je pamiętałam. Niestety, musiałam męczyć się w szkole także z angielskim, a z niego kartki słówek uczyłam się parenaście ładnych godzin.. Nie dość, że nie lubię tego języka, to go nie rozumiem - ciężko jest mi się go nauczyć. Nie umiem za wiele, ale sporo słówek pamiętam. Aby się ich nauczyć wykorzystywałam także tę metodę zakuwania. 

Jako, że jestem ostatnim rocznikiem starej podstawy programowej i wiedziałam, że większość podręczników pójdzie do śmieci, pisałam i zakreślałam dużo rzeczy także w nich. Nie ważne było to, czy to długopis czy ołówek.. Tak było zwłaszcza z historii! W 3 klasie liceum ten przedmiot jest (przynajmniej dla mnie) niezwykle interesujący. Kiedy tylko miałam czas, to nawet z własnej woli sięgałam do podręcznika i wszelkich innych źródeł, aby poznać różnego rodzaju ciekawostki o politykach, czy wydarzeniach historycznych, którymi były ostatnie wojny. 
Z wosu miałam taki sam zwyczaj. Nie wyrzuciłam książek z tych przedmiotów, bo po prostu mi szkoda. Są całe rozsypane od ciągłego ich wertowania, ale cóż poradzić.. jeśli coś człowieka interesuje, to już tak zostanie i będzie chciał pogłębiać swoją wiedzę na dany temat :) 

Nie, nie jestem kujonem. Często opornie szła mi nauka. Zdarzało się, że jak każdy normalny uczeń korzystałam ze ściąg. Na moje szczęście nie zostałam nigdy przyłapana :D.


Ktoś to w ogóle przeczytał? Jeśli tak, to dajcie znać, co myślicie i jakie macie postanowienia na nowy rok szkolny. Może wy macie jakieś ciekawe sposoby na naukę? 



5 komentarzy:

  1. swietne te zeszyty ! Masz dobre oko ;)
    Mam postanowienia, wziąść sie w końcu za siebie, bo ile można być leniwym! ;)
    Czyli cięzka praca mnie czeka w tym roku!
    Pozdrawiam Cieplutko.

    http://angiestaron.blogspot.be/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dasz radę, tylko trzeba się wewnętrznie zmobilizować! Trzymam kciuki! :)

      Usuń
  2. Ja już etap chodzenia do szkoły mam za sobą, jednak przyjemnie czytało się ten post : )
    http://nennka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że mimo to zaciekawił :) . Mi jeszcze zostały studia, więc mogę uznać, że w pewnym sensie trochę szkoły :)

      Usuń
  3. od kiedy wrzesień ma 31 dni ?

    OdpowiedzUsuń