Przechodząc do tematu notki.. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją produktu, który ostatnio u mnie zagościł i był juz pokazany w haulu kosmetycznym. Mowa tutaj o peelingu do ciała z Douglasa.
Zaczynajmy!
Samo opakowanie nie jest ani rewelacyjne, ani złe...
Ucieszyłam się, kiedy go kupowałam, ponieważ w Douglasie nie często można cos za dychę kupic. Postanowiłam wypróbowac..
Ładnie się prezentuje i to chyba tyle z plusów. Ogromne było moje rozczarowanie, gdy go otworzyłam. Po prostu .. śmierdzi domestosem, albo kostką do wc. Tak, wiem . brutalne, ale po co kłamac?
Konsystencja taka jak widac. Bardzo lejąca, przez co mało wydajny. Dodatkowo praktycznie nie ma żadnych właściwości złuszczających! Masakra!
Miałam nadzieję, że chociaż pienic się będzie. O czym ja mówie. Po usilnym wywołaniu piany kolor peelingu ledwie zmienił się na jaśniejszy.
Do tego oczywiście SLS w składzie na 3 miejscu i parabeny! Czemu w sklepie nie spojrzałam na skład :(
Teraz służy mi jako żel pod prysznic. Mam nadzieję, że jakoś przeżyję ten zapach ...
Podsumowując: unikajcie wielkimi krokami!
Następna notka mam nadzieję, że jutro. Oczywiście haul ubraniowy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz