sobota, 28 lutego 2015

Kolejna przerwa, kolejna recenzja.

Tytuł mówi sam za siebie, więc czas na kolejną recenzję. Tym razem będzie ona dotyczyła produktu mniej popularnego i też dość trudno dostępnego, ale te z Was, które mają dostęp do niemieckich kosmetyków może ucieszą się z takiej recenzji. Mowa tutaj o tuszu do rzęs z P2.





Szczoteczkę jaką posiada, można spotkać w wielu polskich tuszach do rzęs. No ale dlaczego o nim piszę? Nie, nie jestem z niego wybitnie zadowolona i nie uważam, że trzeba robić zapasy do końca życia, hahaha :D. Kosztował poniżej 4 Euro, więc nie dużo, ale.. nie kupiłabym ponownie. Na początku używania, tzn. po otwarciu był cudowny, bo był świeży! Ładnie się rozprowadzał, Nie sklejał rzęs, pogrubiał, wydłużał, rozdzielał... Ale wraz z jego przysychaniem, zaczynał mi sklejać rzęsy i się delikatnie kruszyć (pod wieczór). Eeeee... tak średnio. Zwłaszcza, że najczęściej tusz nam się podoba wtedy, kiedy lekko przysycha (nie jest już taki mokry). Nie wiem co o nim myśleć. Totalnym bublem nie jest, ale też go nie polecam. Tutaj efekt jak wyglądał na rzęsach, kiedy był już dość suchy:


Tak, macie rację bez szału. Skleił mi rzęsy, przez co sprawia efekt, że jest ich mało. 
Chyba jednak jestem na nie. 

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście efekt jest na średnim poziomie. Wolę jednak jeśli tusz dodaje moim rzęsom objętości.

    OdpowiedzUsuń