Tytuł mówi sam za siebie, więc czas na kolejną recenzję. Tym razem będzie ona dotyczyła produktu mniej popularnego i też dość trudno dostępnego, ale te z Was, które mają dostęp do niemieckich kosmetyków może ucieszą się z takiej recenzji. Mowa tutaj o tuszu do rzęs z P2.
Szczoteczkę jaką posiada, można spotkać w wielu polskich tuszach do rzęs. No ale dlaczego o nim piszę? Nie, nie jestem z niego wybitnie zadowolona i nie uważam, że trzeba robić zapasy do końca życia, hahaha :D. Kosztował poniżej 4 Euro, więc nie dużo, ale.. nie kupiłabym ponownie. Na początku używania, tzn. po otwarciu był cudowny, bo był świeży! Ładnie się rozprowadzał, Nie sklejał rzęs, pogrubiał, wydłużał, rozdzielał... Ale wraz z jego przysychaniem, zaczynał mi sklejać rzęsy i się delikatnie kruszyć (pod wieczór). Eeeee... tak średnio. Zwłaszcza, że najczęściej tusz nam się podoba wtedy, kiedy lekko przysycha (nie jest już taki mokry). Nie wiem co o nim myśleć. Totalnym bublem nie jest, ale też go nie polecam. Tutaj efekt jak wyglądał na rzęsach, kiedy był już dość suchy:
Tak, macie rację bez szału. Skleił mi rzęsy, przez co sprawia efekt, że jest ich mało.
Chyba jednak jestem na nie.
Rzeczywiście efekt jest na średnim poziomie. Wolę jednak jeśli tusz dodaje moim rzęsom objętości.
OdpowiedzUsuń